Dookoła Woj. Śląskiego - dzień 2, Porąbka - Zwardoń.
Wtorek, 18 sierpnia 2015
· Komentarze(0)
Kategoria wyprawy rowerowe
Dzień drugi zmagań. Pogoda dziś zdecydowanie lepsza niż wczoraj.
Start nieco nam się opóźnia, jakoś się tak nie możemy ogarnąć. W efekcie zamiast o 7:00 ruszamy z około półgodzinnym poślizgiem. W sumie na dobre się to zdało. Zjeżdżamy z Kozubnika do centrum Porąbki w celu dodatkowych zakupów oraz stempla. Czekam chwilę na otwarcie i udaje się do punktu pocztowego po pieczątkę.
Ogarnięci wreszcie udajemy się w dalszą trasę. W czasie wieczornego omawiana trasy przejazdu rzucam hasło wjazdu na Żar. W sumie jeszcze mnie tam nie było, a skoro mamy ją pod nosem wprowadzamy pomysł w czyn.
Przelatujemy Międzybrodzie Bialskie i zjeżdżamy na Żywieckie, skąd rozpoczyna się wjazd na Górę. Dla wyjadacza Limita, już góra znana, a ja miałem dobrą rozgrzewkę przed tym co nas jeszcze tego dnia czekało. Na szczyt docieram drugi. Swoim tempem z sakwami po kolei wspinałem się na poziom 761 m.n.p.m. podziwiając widoczki i analizując zakręty. Na szczycie pieczęć, foto dla potomnych i napawanie się rozległą panoramą. No to pierwszy szczyt mam zaliczony. Wjechał to i pora zjechać. Limit zapobiegawczo na zakrętach zostaje z tyłu, a ja sunę na ile rower pozwala. Jednak mając na uwadze obciążone tylne koło nie przesadzałem ze ścinaniem zakrętów.
Według regulaminu następnym PK był Rychwałd. Tam się też udajemy. Za Czernichowem odbijamy na Łękawicę, gdzie łapię dodatkową pieczęć w Urzędzie Gminy i sprawnie docieramy do Rychwałdu. Podjeżdżamy pod Sanktuarium. Przed wejściem siedzi Ojciec Zakonny. Z racji, że jest to punkt na Szlaku Jakubowym otrzymuję błogosławieństwo na dalszą drogę, ale pieczątki nie ma. Odesłany podążyłem do Domu Formacyjnego, gdzie pieczęć łapię. Śmigamy dalej. Z Rychwałdu ruszamy boczą drogą do Rychwałdku. Boczna droga okazała się krótszą, ale z miodzio podjazdem. Ten mi lepiej poszedł niż Limitowi. Potem miodzio zjazd i ścinając główną drogę terenem i bocznymi drogami docieramy do PK Jeleśnia. Tą mieścinę już znałem z ubiegłego roku jak byłem tu na delegacji z firmy. Uzupełniam budżet w placówce PKO i śmigamy do rynku. Podjeżdżamy pod Urząd Gminy, gdzie mieści się punkt I. Stempelek i zawracamy do Starej Karczmy na posiłek regeneracyjny. Klimatyczne miejsce i ceny nawet nie odstraszające. Dziś szef kuchni poleca żurek i zapiekana pierś z kurczaka z pomidorem, ogórkiem i żółtym serem. Nim zasiedliśmy do obiadowania, nad górami dostrzegliśmy niepokojące chmury. Jednak jak już brzuszki się napełniły po raz kolejny do syta, gdzieś się rozeszły. Po posiłku stempelek, a co.
Z Jeleśni przybieramy cel Węgierska Górka, jako kolejny PK. Nim tam dotarliśmy przelecieliśmy przez Sopotnię Małą i zaczęliśmy wspinaczkę do Juszczyny. Skąd już praktycznie zjazd do Cięciny. Na horyzoncie panorama Beskidu Śląskiego ze Skrzycznem i Baranią Górą. W Węgierskiej trochę się motamy ze znalezieniem informacji turystycznej. Cel jednak osiągnięty. Co mnie zaskoczyło to czas pracy do 21:00. Podbijamy się i kierujemy się dalej. Po kolei Milówka i Rajcza z postojami na dodatkowe pieczątki w punktach i.
Dzień chyli się ku końcowi. Z Rajczy odbijamy na Sól i podążamy do Zwardonia, gdzie będziemy się na dziś kotwiczyć. W Lalikach przy stacji PKP, garmin proponuje nam drogę "skrót" do Zwardonia. Zapowiada się obiecująco. Gdyż już na początku tej drogi widnieje znak C - 18 (Nakaz używania łańcuchów antypoślizgowych). Spoglądamy jeden na drugiego - co jedziemy - no pewnie. Po przejechaniu torów przed nami ukazuje się dość spory podjazd asfaltem co prawda, ale dość wymagający. Miodzio. Wychodzimy z wirażu, a tu po horyzont ciąg dalszy wspinaczki. Myślimy za tym domem będzie koniec. Yhmm. Sytuacja jeszcze dwukrotnie się powtarza. Wreszcie docieramy pod górną stację wyciągu na Małym Rachowcu. Chwila oddechu i zjeżdżamy. Kawałek jeszcze w miarę, ale bezpośrednio do Centrum Zwardonia czekał prawie, że pionowy zjazd po płytach. W połowie musiałem stanąć po vałki zaczęły wydawać nieprzyjemny zapach. Podjeżdżamy do lokalnego Lewiatana na zakupy i po zaciągnięciu języka lądujemy na kwaterze AGAT. Oj dały mi te górki w kość, ale co podjazd to idzie lepiej.
Start nieco nam się opóźnia, jakoś się tak nie możemy ogarnąć. W efekcie zamiast o 7:00 ruszamy z około półgodzinnym poślizgiem. W sumie na dobre się to zdało. Zjeżdżamy z Kozubnika do centrum Porąbki w celu dodatkowych zakupów oraz stempla. Czekam chwilę na otwarcie i udaje się do punktu pocztowego po pieczątkę.
Ogarnięci wreszcie udajemy się w dalszą trasę. W czasie wieczornego omawiana trasy przejazdu rzucam hasło wjazdu na Żar. W sumie jeszcze mnie tam nie było, a skoro mamy ją pod nosem wprowadzamy pomysł w czyn.
Przelatujemy Międzybrodzie Bialskie i zjeżdżamy na Żywieckie, skąd rozpoczyna się wjazd na Górę. Dla wyjadacza Limita, już góra znana, a ja miałem dobrą rozgrzewkę przed tym co nas jeszcze tego dnia czekało. Na szczyt docieram drugi. Swoim tempem z sakwami po kolei wspinałem się na poziom 761 m.n.p.m. podziwiając widoczki i analizując zakręty. Na szczycie pieczęć, foto dla potomnych i napawanie się rozległą panoramą. No to pierwszy szczyt mam zaliczony. Wjechał to i pora zjechać. Limit zapobiegawczo na zakrętach zostaje z tyłu, a ja sunę na ile rower pozwala. Jednak mając na uwadze obciążone tylne koło nie przesadzałem ze ścinaniem zakrętów.
Według regulaminu następnym PK był Rychwałd. Tam się też udajemy. Za Czernichowem odbijamy na Łękawicę, gdzie łapię dodatkową pieczęć w Urzędzie Gminy i sprawnie docieramy do Rychwałdu. Podjeżdżamy pod Sanktuarium. Przed wejściem siedzi Ojciec Zakonny. Z racji, że jest to punkt na Szlaku Jakubowym otrzymuję błogosławieństwo na dalszą drogę, ale pieczątki nie ma. Odesłany podążyłem do Domu Formacyjnego, gdzie pieczęć łapię. Śmigamy dalej. Z Rychwałdu ruszamy boczą drogą do Rychwałdku. Boczna droga okazała się krótszą, ale z miodzio podjazdem. Ten mi lepiej poszedł niż Limitowi. Potem miodzio zjazd i ścinając główną drogę terenem i bocznymi drogami docieramy do PK Jeleśnia. Tą mieścinę już znałem z ubiegłego roku jak byłem tu na delegacji z firmy. Uzupełniam budżet w placówce PKO i śmigamy do rynku. Podjeżdżamy pod Urząd Gminy, gdzie mieści się punkt I. Stempelek i zawracamy do Starej Karczmy na posiłek regeneracyjny. Klimatyczne miejsce i ceny nawet nie odstraszające. Dziś szef kuchni poleca żurek i zapiekana pierś z kurczaka z pomidorem, ogórkiem i żółtym serem. Nim zasiedliśmy do obiadowania, nad górami dostrzegliśmy niepokojące chmury. Jednak jak już brzuszki się napełniły po raz kolejny do syta, gdzieś się rozeszły. Po posiłku stempelek, a co.
Z Jeleśni przybieramy cel Węgierska Górka, jako kolejny PK. Nim tam dotarliśmy przelecieliśmy przez Sopotnię Małą i zaczęliśmy wspinaczkę do Juszczyny. Skąd już praktycznie zjazd do Cięciny. Na horyzoncie panorama Beskidu Śląskiego ze Skrzycznem i Baranią Górą. W Węgierskiej trochę się motamy ze znalezieniem informacji turystycznej. Cel jednak osiągnięty. Co mnie zaskoczyło to czas pracy do 21:00. Podbijamy się i kierujemy się dalej. Po kolei Milówka i Rajcza z postojami na dodatkowe pieczątki w punktach i.
Dzień chyli się ku końcowi. Z Rajczy odbijamy na Sól i podążamy do Zwardonia, gdzie będziemy się na dziś kotwiczyć. W Lalikach przy stacji PKP, garmin proponuje nam drogę "skrót" do Zwardonia. Zapowiada się obiecująco. Gdyż już na początku tej drogi widnieje znak C - 18 (Nakaz używania łańcuchów antypoślizgowych). Spoglądamy jeden na drugiego - co jedziemy - no pewnie. Po przejechaniu torów przed nami ukazuje się dość spory podjazd asfaltem co prawda, ale dość wymagający. Miodzio. Wychodzimy z wirażu, a tu po horyzont ciąg dalszy wspinaczki. Myślimy za tym domem będzie koniec. Yhmm. Sytuacja jeszcze dwukrotnie się powtarza. Wreszcie docieramy pod górną stację wyciągu na Małym Rachowcu. Chwila oddechu i zjeżdżamy. Kawałek jeszcze w miarę, ale bezpośrednio do Centrum Zwardonia czekał prawie, że pionowy zjazd po płytach. W połowie musiałem stanąć po vałki zaczęły wydawać nieprzyjemny zapach. Podjeżdżamy do lokalnego Lewiatana na zakupy i po zaciągnięciu języka lądujemy na kwaterze AGAT. Oj dały mi te górki w kość, ale co podjazd to idzie lepiej.