DP error D - klątwa ochroniarza }:D
Czwartek, 30 lipca 2015
· Komentarze(0)
Wstawanie jakoś opornie idzie, ale wreszcie zbieram się w sobie i wrzucam coś na ząb.
Wybija 9:00 zbieram bika i sru do pracy.
Dziś jazda przez Centrum, Stawiki i Borki by przy Roździeniu wyskoczyć na 86 i podgonić do Biedry po upgrade.
Zakupy zrobione i zwrot na Rawę.
Poza silnym wmordewindem jazda bez większych przeszkód.
Ten dzień od początku coś się nie kleił. Kończę dniówkę o 20:00. Zagaduję się jeszcze z Beatą na przystanku w oczekiwaniu na jej busa. Po paru minutach podjeżdża 808, się żegnamy, ona do busa, a ja w tunel za autobus. Wpadam na ekspresówkę, bus zjeżdża jeszcze na przystanek na Dąbrówce, a ja już z przyzwoitym tempem śmigam górą robiąc sobie przewagę, by znów się za niego schować przy Macu. Mijam Orlena i odbijam na pobocze. Rozpędzony do 50 -tki na granicy Brynicy słyszę bum i momentalnie trę felgą po asfalcie. WTF. Przeskakuję za barierki pogląd na tylną oponę, a tam coś takiego.
Myślę, co za kretyn to coś pozostawił na drodze. Dętkę miałem zapasową, ale zastanawiam się co z oponą, czy dalej uda się pojechać.
Cofam się kawałek na wiadukt by mieć jakiś front do pracy serwisowej. Z chirurgiczną precyzją wyjmuję te dziadostwo z opony, tak by bardziej tej opony nie poszarpać. Udało się. Po oględzinach wywnioskowałem, że kawałek blaszki o szerokości 1 groszówki wykrzywił mi się już w oponie pod wpływem nacisku.
Pompuję możliwie najmniej, by tylko dotrzeć jakoś do domu. Z trasy zjazd na Piłsudskiego i prosto do centrum. Nawrót przy Dęblińskiej na 3 Maja, Środula i przez Małe Zagórze przedostaję się do garażu. Na miejscu już na spokojnie demontuję dziurawe ogumienie i zakładam zapasową oponę, która mi została z Authora.
Co do klątwy ochroniarza - no cóż na kogoś trzeba było zgonić :D
Wybija 9:00 zbieram bika i sru do pracy.
Dziś jazda przez Centrum, Stawiki i Borki by przy Roździeniu wyskoczyć na 86 i podgonić do Biedry po upgrade.
Zakupy zrobione i zwrot na Rawę.
Poza silnym wmordewindem jazda bez większych przeszkód.
Ten dzień od początku coś się nie kleił. Kończę dniówkę o 20:00. Zagaduję się jeszcze z Beatą na przystanku w oczekiwaniu na jej busa. Po paru minutach podjeżdża 808, się żegnamy, ona do busa, a ja w tunel za autobus. Wpadam na ekspresówkę, bus zjeżdża jeszcze na przystanek na Dąbrówce, a ja już z przyzwoitym tempem śmigam górą robiąc sobie przewagę, by znów się za niego schować przy Macu. Mijam Orlena i odbijam na pobocze. Rozpędzony do 50 -tki na granicy Brynicy słyszę bum i momentalnie trę felgą po asfalcie. WTF. Przeskakuję za barierki pogląd na tylną oponę, a tam coś takiego.
Myślę, co za kretyn to coś pozostawił na drodze. Dętkę miałem zapasową, ale zastanawiam się co z oponą, czy dalej uda się pojechać.
Cofam się kawałek na wiadukt by mieć jakiś front do pracy serwisowej. Z chirurgiczną precyzją wyjmuję te dziadostwo z opony, tak by bardziej tej opony nie poszarpać. Udało się. Po oględzinach wywnioskowałem, że kawałek blaszki o szerokości 1 groszówki wykrzywił mi się już w oponie pod wpływem nacisku.
Pompuję możliwie najmniej, by tylko dotrzeć jakoś do domu. Z trasy zjazd na Piłsudskiego i prosto do centrum. Nawrót przy Dęblińskiej na 3 Maja, Środula i przez Małe Zagórze przedostaję się do garażu. Na miejscu już na spokojnie demontuję dziurawe ogumienie i zakładam zapasową oponę, która mi została z Authora.
Co do klątwy ochroniarza - no cóż na kogoś trzeba było zgonić :D