Cykliczna ustawka kryptonim Pustynna Burza
Sobota, 4 lipca 2015
· Komentarze(0)
Kategoria wycieczki
Na cyklozowym zebraniu padały hasła o sobotniej ustawce, ale nic konkretnego. Jakoś tak to wyszło, że na ten weekend sporo się dzieje. Wyczynowcy udali się na tuptanie 100 km po górach, inni w środku nocy postanowili wyjechać na rowerach, by na mecie w chacie na Zagroniu przywitać tych co poszli z buta, a jeszcze inni skorzystali z wolnego weekendu i mieli trochę prywaty, gdzieś w Polsce.
Ja wiedziałem, że tylko mogę sobie sobotę przeznaczyć na rowerowanie, postanowiłem zorganizować mały wypad na za miasto. Cel dawno nie odwiedzana przeze mnie Jura.
Kryptonim Pustynna Burza - wrzucam hasło w piątkowy wieczór na neta z propozycją dołączenia.
Zbiórka godzina 8:00, że "pod domem" to nawet udaje mi się nie spóźnić. W wypadzie towarzyszy mi moja połowica, z lekką niepewnością co ja czeka i czy podoła, klubowicze Adrian i Darek oraz do Kluczy Sławek.
Czekamy jeszcze chwilę. Telefony kontrolne to potencjalnych spóźnialskich, ale nikt już więcej nie dołącza to ruszamy.
Na początek Puszcza Pakosznica, jadąc Szlakiem Lasku Zagórskiego docieramy do Kazimierza. Potem trochę asfaltu, na przemian z terenem i wylatujemy przy Euro terminalu w Sławkowie. Asfaltem docieramy na Rynek w Sławkowie. Akurat dzień targowy to ruch spory. Pierwsza przerwa pojeniowa, wsad lodowy i śmigamy Doliną Białej Przemszy do Okradzionowa, skąd zwrot na Błędów i śmigamy do Chechła na Punkt widokowy na Błędowską Pustynię.
Na piaskowym odcinku Czerwonego Szlaku Pieszego między Błędowem, a Chechłem Darek łapie panę oczywiście paluch zagłady poszedł w ruch, a Adrian zalicza glebę. Mało tego kolejną ofiarą była Martyna, która gubi licznik. Jak się w zeszłym roku w Limitem i Jagą tamtędy przebijaliśmy to nie było tyle ofiar.
Krótki pit stop przy wielbłądzie i docieramy na punkt widokowy Dąbrówka. Jak na sobotę cyklistów tu mało, ale za to sporo turystów zmotoryzowanych.
Pora na punkt kolejny. Ustawiam azymut na Klucze i punkt widokowy Czubatka. Wpadamy na niebieski szlak jurajski i docieramy nim do celu. Oczywiście ciepło sprawia, że moja nawigacja jazdy na pamięć czasem zawodzi i gdzieniegdzie muszę korygować marszrutę.
W Kluczach nieco dłuższy postój na Czubatce. Delikatny wiaterek sprawia, że się jechać nie chce. Pora się zbierać. Sławek nas opuszcza i odbija na Bukowno, a my w swoją drogę. Sprawnie przelatujemy przez Jaroszowiec i kotwiczymy się w Bydlinie nad Stawem. Godzina przerwa chłodzeniowa w Stawie przy klubowej bazie noclegowej i serwisowa bo od ciepła łatki nie wytrzymują i Darek ponownie zmienia dętkę. Uporawszy się z defektem i schłodzeni zmierzamy na ruiny Zamku w Bydlinie. Szczyt zdobywamy fotka ku potwierdzeniu i lecimy dalej. Spoglądam na mapkę i jedziemy. Testuję nową drogę którą jeszcze nie jechałem. Podążając za czerwonym rowerowym zmierzamy do Smolenia. W większości albo asfalt, albo szuter i dwa podjazdy w tym najwyższe przewyższenie w miejscowości Złożeniec.
Docieramy do Smolenia. Ciepło daje się we znaki w nogach już 80 km. Darek zostaje przy rowerach, a reszta z buta podchodzimy pod ruiny. Oczywiście Prezes chciał sobie skrócić i pociągnąłem resztę za sobą po stromym zboczu. Ruiny w remoncie i wszystkie boczne wyjścia zawarte dechami. Skarpa dzieli nad od bramy głównej. No nic przyjdzie nam wracać z kwitkiem. Na drogę na około się nie decydujemy i zboczem schodzimy do Darka.
Pora obiadowa się zbliża. Dosiadamy rowery i kierujemy się Wojewódzką do Pilicy na mega Pizzę. Jazda na rezerwach. Za te podjazdy do Smolenia w nagrodę ponad kilometrowy zjazd do Pilicy. Na zjeździe łapię maxa 64 km/h .
Zasiadamy w sprawdzonej już Pizzerii i aplikujemy w siebie mega tradycyjną. Na deser wrzucam w siebie jeszcze big burgera. No teraz jestem najedzony. 18:00 na horyzoncie. Opuszczamy Pilicę i turlamy się ku domowi. Na początek podjazd przy wyjeździe z Pilicy i kręcimy na Ogrodzieniec. Tam tylko krótki postój pojeniowy i kręcimy do Niegowonic. Serpentynki minięte, jeszcze tylko Łosień i większość po płaskim. Monia jeszcze na urlopie to nie wpadamy z odwiedzinami i jedziemy dalej.
Z Łośnia na Tworzeń i już przez miasto na P3. Potem Zielona, Park Hallera i wtaczamy się na Zagórze. Ja ze zmordowaną upałem, ale mega zadowoloną Martyną się odłączamy, a chłopaki dalej do swoich kwaterunków.
JAK ZWYKLE KOCHANIE ZWARTA I GOTOWA DO JAZDY - jeszcze się uśmiecha, bo nie wie co ją czeka
ROWERY DWA - na pustynnym szlaku
Z punktów "udanej" wycieczki - była wywrotka, było błądzenie i było też SZYDZENIE
Pustynna burza nie mogła się obyć bez pustynnego zwierza - TWARZOLICZENIE W CHECHLE
Rozrywka na Pustyni - PUNKT WIDOKOWY DĄBRÓWKA
Pora na Zamki - BYDLIN
W drodze na Smoleń - GÓRY RUSKIE
Zamku w Smoleniu tym razem nie zdobywamy bo pod mury od złej strony się skradamy.
Za to Pilica była nie daleko to i strawę czas najwyższy przyszło oporządzić.
Ja wiedziałem, że tylko mogę sobie sobotę przeznaczyć na rowerowanie, postanowiłem zorganizować mały wypad na za miasto. Cel dawno nie odwiedzana przeze mnie Jura.
Kryptonim Pustynna Burza - wrzucam hasło w piątkowy wieczór na neta z propozycją dołączenia.
Zbiórka godzina 8:00, że "pod domem" to nawet udaje mi się nie spóźnić. W wypadzie towarzyszy mi moja połowica, z lekką niepewnością co ja czeka i czy podoła, klubowicze Adrian i Darek oraz do Kluczy Sławek.
Czekamy jeszcze chwilę. Telefony kontrolne to potencjalnych spóźnialskich, ale nikt już więcej nie dołącza to ruszamy.
Na początek Puszcza Pakosznica, jadąc Szlakiem Lasku Zagórskiego docieramy do Kazimierza. Potem trochę asfaltu, na przemian z terenem i wylatujemy przy Euro terminalu w Sławkowie. Asfaltem docieramy na Rynek w Sławkowie. Akurat dzień targowy to ruch spory. Pierwsza przerwa pojeniowa, wsad lodowy i śmigamy Doliną Białej Przemszy do Okradzionowa, skąd zwrot na Błędów i śmigamy do Chechła na Punkt widokowy na Błędowską Pustynię.
Na piaskowym odcinku Czerwonego Szlaku Pieszego między Błędowem, a Chechłem Darek łapie panę oczywiście paluch zagłady poszedł w ruch, a Adrian zalicza glebę. Mało tego kolejną ofiarą była Martyna, która gubi licznik. Jak się w zeszłym roku w Limitem i Jagą tamtędy przebijaliśmy to nie było tyle ofiar.
Krótki pit stop przy wielbłądzie i docieramy na punkt widokowy Dąbrówka. Jak na sobotę cyklistów tu mało, ale za to sporo turystów zmotoryzowanych.
Pora na punkt kolejny. Ustawiam azymut na Klucze i punkt widokowy Czubatka. Wpadamy na niebieski szlak jurajski i docieramy nim do celu. Oczywiście ciepło sprawia, że moja nawigacja jazdy na pamięć czasem zawodzi i gdzieniegdzie muszę korygować marszrutę.
W Kluczach nieco dłuższy postój na Czubatce. Delikatny wiaterek sprawia, że się jechać nie chce. Pora się zbierać. Sławek nas opuszcza i odbija na Bukowno, a my w swoją drogę. Sprawnie przelatujemy przez Jaroszowiec i kotwiczymy się w Bydlinie nad Stawem. Godzina przerwa chłodzeniowa w Stawie przy klubowej bazie noclegowej i serwisowa bo od ciepła łatki nie wytrzymują i Darek ponownie zmienia dętkę. Uporawszy się z defektem i schłodzeni zmierzamy na ruiny Zamku w Bydlinie. Szczyt zdobywamy fotka ku potwierdzeniu i lecimy dalej. Spoglądam na mapkę i jedziemy. Testuję nową drogę którą jeszcze nie jechałem. Podążając za czerwonym rowerowym zmierzamy do Smolenia. W większości albo asfalt, albo szuter i dwa podjazdy w tym najwyższe przewyższenie w miejscowości Złożeniec.
Docieramy do Smolenia. Ciepło daje się we znaki w nogach już 80 km. Darek zostaje przy rowerach, a reszta z buta podchodzimy pod ruiny. Oczywiście Prezes chciał sobie skrócić i pociągnąłem resztę za sobą po stromym zboczu. Ruiny w remoncie i wszystkie boczne wyjścia zawarte dechami. Skarpa dzieli nad od bramy głównej. No nic przyjdzie nam wracać z kwitkiem. Na drogę na około się nie decydujemy i zboczem schodzimy do Darka.
Pora obiadowa się zbliża. Dosiadamy rowery i kierujemy się Wojewódzką do Pilicy na mega Pizzę. Jazda na rezerwach. Za te podjazdy do Smolenia w nagrodę ponad kilometrowy zjazd do Pilicy. Na zjeździe łapię maxa 64 km/h .
Zasiadamy w sprawdzonej już Pizzerii i aplikujemy w siebie mega tradycyjną. Na deser wrzucam w siebie jeszcze big burgera. No teraz jestem najedzony. 18:00 na horyzoncie. Opuszczamy Pilicę i turlamy się ku domowi. Na początek podjazd przy wyjeździe z Pilicy i kręcimy na Ogrodzieniec. Tam tylko krótki postój pojeniowy i kręcimy do Niegowonic. Serpentynki minięte, jeszcze tylko Łosień i większość po płaskim. Monia jeszcze na urlopie to nie wpadamy z odwiedzinami i jedziemy dalej.
Z Łośnia na Tworzeń i już przez miasto na P3. Potem Zielona, Park Hallera i wtaczamy się na Zagórze. Ja ze zmordowaną upałem, ale mega zadowoloną Martyną się odłączamy, a chłopaki dalej do swoich kwaterunków.
JAK ZWYKLE KOCHANIE ZWARTA I GOTOWA DO JAZDY - jeszcze się uśmiecha, bo nie wie co ją czeka
ROWERY DWA - na pustynnym szlaku
Z punktów "udanej" wycieczki - była wywrotka, było błądzenie i było też SZYDZENIE
Pustynna burza nie mogła się obyć bez pustynnego zwierza - TWARZOLICZENIE W CHECHLE
Rozrywka na Pustyni - PUNKT WIDOKOWY DĄBRÓWKA
Pora na Zamki - BYDLIN
W drodze na Smoleń - GÓRY RUSKIE
Zamku w Smoleniu tym razem nie zdobywamy bo pod mury od złej strony się skradamy.
Za to Pilica była nie daleko to i strawę czas najwyższy przyszło oporządzić.