Nie taki dzień straszny jak go ICM maluje - powrót z urlopu
Ostatnia nocka minęła w domu pielgrzyma. ICM na popołudnie nie wróżył różowej pogody mimo to zaryzykowałem i wybrałem wariant powrotu w późniejszych godzinach.
Rano jeszcze obcowanie ze znajomkami z KSRW, podziwianie maszyn przybyłych na uroczystości pielgrzymkowe motocyklistów. Potem tradycyjna msza i o 13:00 obiadowanie przecież na głodnego źle się jedzie.
Wybija 14:00 żegnam się i w drogę z nutką obaw związanych z popołudniowymi burzami.
Do Leśnicy leci się fajnie między braćmi szybszymi - motocyklistami. Potem już załączam tempomat i spokojnie +25 lecę w kierunku Ujazdu mijając się co chwilę z innymi grupami bikersów jadącymi tą samą trasą.
Na wysokości Kędzierzyna zaczyna się błyskać yhmm a ja w szczerym polu. No nic jadę twardo zmagając się z wmordewindem.
W Ujeździe łapie mnie ulewa, ale jestem w odpowiednim miejscu i czasie i chronię się pod dachem marketu. Przymusowy półgodzinny postój. Burza ustaje lekko jeszcze kropi ale w oddali dostrzegam cyklistę skoro on jedzie nie mogę być gorszy i w pogoń za nim po kilometrze już jedziemy w dwójkę. Przypadkowy kompan podróży leci do Siemianowic, węższa opona i na pusto ciężko mi się za nim podpiąć, ale widzi że zostaję z tyłu i dotrzymuje mi tempa i tak razem aż do autobany, gdzie napotkany leci dalej DK 40 na Pyskowice, a ja zwrot na zamek w Pławniowicach. Dalej już na Taciszów i Kleszczów po drodze już tylko krótkie przerwy na uzupełnienie płynów.
Z Kleszczowa to już prosta do GOP-u. Po mieście to jakoś się szybciej jedzie może z racji, że krajobraz zróżnicowany. Wjazd do Gliwic i azymut dworzec PKP. Pogoda jednak sprzyja jadę dalej na Zabrze. Tutaj mi się trochę mota, za wczas skręcam i robię ekstra kółko nim trafiam na drogę prowadzącą do Rudy Śląskiej Chebzia. Szybko jednak koryguję dane i wracam na właściwy tor. Od czasu Ujazdu na Rudzie dopada mnie kolejna chmura z obfitym krótko trwałym deszczem ale znów wspomagam się przystankiem i uchodzę na sucho. Z Stąd to już rzut kamieniem do domu. Docieram pod dworzec na Chebziu skąd zwrot na Świętochłowice. Tu nawet nie ma śladu, że padało. Ściągam deszczówkę i zmierzam dalej na Chorzów. 79 nie chce mi się jechać to odbijam na Wandy i bokiem lecę na Klimzowiec, skąd wjazd na Katowicki tauzen. Objazd Osiedla i wylatuję przy Silesii. Jestem o czasie to jadę podstawić się na dworzec PKS na spotkanie z moją lubą która wieczorem śmiga do Krakowa. Ssanie się włącza to na szybko żarcie śmieciowe - przytłumić głoda kebsem. Chwila jeszcze pogaduch nim odjedzie. Pojechała to i ja wracam do domu. Trzymając się 86 docieram do Granic Zagłębia. Powrót po urlopie to i odwiedziny znajomych. Nim docieram na kwaterę pit stop na małe co nieco u Adiego. Skąd już powrót na spanie bo jutro znów szara rzeczywistość.
Mimo zielonych słupków na popołudniowej prognozie jednak powrót uszedł na sucho.