Kolejny samotny wypad do Gorzkowic
Sobota, 12 października 2013
· Komentarze(0)
Obecna praca sprawia, że moje wolne jest ruchome. Tak też krótki weekend rozpoczął się w piątek, a zakończy w środę więc kolejna okazja na dalszy wypad bikem puki ciepło.
Z różnych wersji najrozsądniejszą było ruszyć w sobotni poranek na Gorzkowice i wrócić w Poniedziałek z tatą. Na dwoje babka wróżyła jakoś opornie mi to szło ale z planowanego wyjazdu z rana by zdążyć na metę gminnego rajdu Odjazdowego Bibliotekarza wyszło, że z domu wytaczam się na dwadzieścia minut przed 11:00 więc tylko została walka z czasem by 150 km odcinek pokonać jeszcze za widoku.
Śniadanie wrzucone i w drogę. Dla porównania osiągów wybieram wariant B czyli testowaną trasę z sierpnia.
Na początek kierunek na Zieloną, drogi miejscami wilgotne - chyba coś musiało w nocy popadać. Z Zielonej na P4 i cała na przód do Wojkowic Kościelnych. Kręci się w miarę dobrze po mimo lekkiego wmordewindu. W Wojkowicach przeskok przez DK 86 i dalej pod Zalew Przeczycki. Od zachodniej strony przebijam się przez Boguchwałowice do Zadzienia i tam lasem do Brudzowic, kawałek asfalt i znów las do Winowna. Znów inne przełożenie i cała na przód do Woźnik. Przerwy dziś zaplanowane średnio co 30km także bez zatrzymania do Rudnika Małego. Bez potrzeby spoglądania w mapę przymusowych postoi z powodu deszczu to na tym punkcie mam zdecydowanie lepszy czas niż ostatnio. Druga przerwa popasowo-pojeniowa w okolicach Nierady. Posilony dalej na Częstochowę. O 14:30 mijam Dworzec PKP w Częstochowie - jedyny po tej stronie możliwy wariant przeskoku na PKP. Puki co nie zmęczony tnę Wojewódzką 483 w kierunku na Łask. Chwilowy kryzys dopada mnie na przestrzeni setnego kilometra. Tutaj dłuższy postój i zakup jakiegoś Powerdrinka. Nawet skusiłem się na Radlerka. Jednak na tą stronę bez ciepłego futrunku ciężko gnać pow. 100. Kręcę dalej. Wreszcie Warta przekroczona czyli witamy w Łódzkim. Wojewódzką przy praktycznie znikomym ruchu docieram do Nowej Brzeźnicy, gdzie odbijam na krajową 42 w kierunku Radomska, aż do Woli Jedlińskiej. Gdzie znów odbicie na Kleszczów. W Brudzicach już prosto na Kamieńsk. Po zmroku w świetle lampki przecinam górą DK 1 i ląduję w Kamieńsku, skąd już kamieniem rzucić do Gorzkowic.
Na Bazie melduję o 19:15. Już nie pogoda na takie długie tripy. Padnięty ale zadowolony, że pomimo mniejszej średniej o łącznie z przerwami czas dojazdu poprawiłem o około 0,5 h.
Z różnych wersji najrozsądniejszą było ruszyć w sobotni poranek na Gorzkowice i wrócić w Poniedziałek z tatą. Na dwoje babka wróżyła jakoś opornie mi to szło ale z planowanego wyjazdu z rana by zdążyć na metę gminnego rajdu Odjazdowego Bibliotekarza wyszło, że z domu wytaczam się na dwadzieścia minut przed 11:00 więc tylko została walka z czasem by 150 km odcinek pokonać jeszcze za widoku.
Śniadanie wrzucone i w drogę. Dla porównania osiągów wybieram wariant B czyli testowaną trasę z sierpnia.
Na początek kierunek na Zieloną, drogi miejscami wilgotne - chyba coś musiało w nocy popadać. Z Zielonej na P4 i cała na przód do Wojkowic Kościelnych. Kręci się w miarę dobrze po mimo lekkiego wmordewindu. W Wojkowicach przeskok przez DK 86 i dalej pod Zalew Przeczycki. Od zachodniej strony przebijam się przez Boguchwałowice do Zadzienia i tam lasem do Brudzowic, kawałek asfalt i znów las do Winowna. Znów inne przełożenie i cała na przód do Woźnik. Przerwy dziś zaplanowane średnio co 30km także bez zatrzymania do Rudnika Małego. Bez potrzeby spoglądania w mapę przymusowych postoi z powodu deszczu to na tym punkcie mam zdecydowanie lepszy czas niż ostatnio. Druga przerwa popasowo-pojeniowa w okolicach Nierady. Posilony dalej na Częstochowę. O 14:30 mijam Dworzec PKP w Częstochowie - jedyny po tej stronie możliwy wariant przeskoku na PKP. Puki co nie zmęczony tnę Wojewódzką 483 w kierunku na Łask. Chwilowy kryzys dopada mnie na przestrzeni setnego kilometra. Tutaj dłuższy postój i zakup jakiegoś Powerdrinka. Nawet skusiłem się na Radlerka. Jednak na tą stronę bez ciepłego futrunku ciężko gnać pow. 100. Kręcę dalej. Wreszcie Warta przekroczona czyli witamy w Łódzkim. Wojewódzką przy praktycznie znikomym ruchu docieram do Nowej Brzeźnicy, gdzie odbijam na krajową 42 w kierunku Radomska, aż do Woli Jedlińskiej. Gdzie znów odbicie na Kleszczów. W Brudzicach już prosto na Kamieńsk. Po zmroku w świetle lampki przecinam górą DK 1 i ląduję w Kamieńsku, skąd już kamieniem rzucić do Gorzkowic.
Na Bazie melduję o 19:15. Już nie pogoda na takie długie tripy. Padnięty ale zadowolony, że pomimo mniejszej średniej o łącznie z przerwami czas dojazdu poprawiłem o około 0,5 h.