Za III Powstaniem, czyli wypad z Anką w tle.
Niedziela, 22 sierpnia 2021
· Komentarze(0)
Kategoria wycieczki
Nie udany atak na dwusetkę, ale i tak fajnie było. Reszta jutro.
Sosnowiec - Czeladź - Siemianowice Śl. - Bytom - Toszek - Błotnica Strzelecka - Strzelce Opolskie - Leśnica - Góra sw. Anny - Wysoka - Ligota Dolna - Strzelce Opolskie - (PKP) - Gliwice - Zabrze - Ruda Śl -(PKP) - Sosnowiec
EDIT:
Eh dziś noga zapodawała. Kilometry same pod kołami znikały.
Plan na dziś odwiedzić jak najwięcej miejsc potrzebnych do zdobycia Odznaki Powstań Sląskich, a konkretnie trzeciego. Większość na pograniczu Śląsko-opolskim. Plan był wyruszyć już po 7:00 a ostatecznie za dobrze mi się spało i ruszam z 3 godzinnym poślizgiem.
Zastanawiam się chwilę, czy ruszyć na Gliwice i punkty w tamtych okolicach, czy jednak Toszek i Annaberg. Ostatecznie padło na to drugie, a okręg gliwicki jak zdążę to na powrocie.
Na początek do Czeladzi, skąd objeżdżając wysypisko przebijam się do Siemianowic.
Tam krótka przerwa pojeniowa przy Parku Tradycji oraz fotograficzna przy michałkowickim Zameczku i śmigam dalej na Żabie Doły.
W Bytomiu dopadam dopiero 94 i już trzymając się jej pokonuję kolejne kilometry.
Jak już zaczęło się od pałacyków to nie omieszkałem rzucić okiem na odrestaurowaną rezydencję Tiele-Wincklerów w Miechowicach.
Jak już GOP minąłem to poleciało i dopiero pitstop robię w Toszku. Najpierw tablica upamiętniająca powstańców na Gliwickiej, następnie chwila oddechu na Zamku.
Cel kolejny to Pałac w Błotnicy Strzeleckiej. Tak mi się dobrze goniło, że prawie bym przegapił tą miejscowość. Trochę zawijasów i osiągam cel. Foto Pałacu i tablicy i długa do Strzelec.
Strzelce osiągam chwilę przed 15"00. Trochę późno, ale do zachodu słońca jeszcze sporo czasu.
Miał byc tylko przelot, a skończyło się na miłej niespodziance i możliwości obejrzenia panoramy miejscowości z wieży ratuszowej z której skorzystałem.
Po zdobyciu wieży jeszcze zawijas wokół ruin pałacu hr Renarda i śmigam przez Leśnicę pod Muzeum Powstań Śląskich na Górze Św. Anny. Skorzystałem w Strzelcach to tu mi czasu brakło na zwiedzenie i skończyło się tylko na selfi z muzeum w tle i gonię pod pomnik przy Amfiteatrze. Trochę mnie tu na tym opolskim wzniesieniu nie było.
Dłuższa przerwa popasowa i myślę co dalej. Czasu za dużo nie zostało, a cel ambitny. Krapkowice - Zdzieszowice - Kędzierzyn i przez Sośnicowice do Gliwic.
Plan powrotny jednak się nie udał. Front jednak szybciej dotarł, tuż przed Gogolinem zmieniłem azymut i pognałem do Strzelec na pociąg. Zbliżający się front deszczowo - burzowy zdecydowanie ostudził moje zapędy i zaprzestałem na Ance dzisiejsze harce.
Powrót równie ciekawy. Po dotarciu na stację w Strzelach kręcę 1 h pauzę w oczekiwaniu na pociąg. Gdy już przyjechał podrzucił mnie do Gliwic. Tam już, albo jeszcze nie padało. Czekać mi się nie chciało kolejną godzinę na przesiadkę i ponownie ruszyłem rowerem. Siły i okna pogodowego starczyło do Rudy Śląskiej. Na Chebziu zapas energetyczny powoli się kończył i deszcze się na nowo rozkręciły, wiec rzutem na taśmę łapię cuga do Sosnowca co to na niego w Gliwicach miałem czekać, a tak wpadło jeszcze trochę ka-emów do dzisiejszego dystansu.
Po dotarciu do miasta mego w drobnych kroplach deszczu zjazd na kwadrat i szybkie spanie, bo na rano czeka wczesne wstawanie.
Sosnowiec - Czeladź - Siemianowice Śl. - Bytom - Toszek - Błotnica Strzelecka - Strzelce Opolskie - Leśnica - Góra sw. Anny - Wysoka - Ligota Dolna - Strzelce Opolskie - (PKP) - Gliwice - Zabrze - Ruda Śl -(PKP) - Sosnowiec
EDIT:
Eh dziś noga zapodawała. Kilometry same pod kołami znikały.
Plan na dziś odwiedzić jak najwięcej miejsc potrzebnych do zdobycia Odznaki Powstań Sląskich, a konkretnie trzeciego. Większość na pograniczu Śląsko-opolskim. Plan był wyruszyć już po 7:00 a ostatecznie za dobrze mi się spało i ruszam z 3 godzinnym poślizgiem.
Zastanawiam się chwilę, czy ruszyć na Gliwice i punkty w tamtych okolicach, czy jednak Toszek i Annaberg. Ostatecznie padło na to drugie, a okręg gliwicki jak zdążę to na powrocie.
Na początek do Czeladzi, skąd objeżdżając wysypisko przebijam się do Siemianowic.
Tam krótka przerwa pojeniowa przy Parku Tradycji oraz fotograficzna przy michałkowickim Zameczku i śmigam dalej na Żabie Doły.
W Bytomiu dopadam dopiero 94 i już trzymając się jej pokonuję kolejne kilometry.
Jak już zaczęło się od pałacyków to nie omieszkałem rzucić okiem na odrestaurowaną rezydencję Tiele-Wincklerów w Miechowicach.
Jak już GOP minąłem to poleciało i dopiero pitstop robię w Toszku. Najpierw tablica upamiętniająca powstańców na Gliwickiej, następnie chwila oddechu na Zamku.
Cel kolejny to Pałac w Błotnicy Strzeleckiej. Tak mi się dobrze goniło, że prawie bym przegapił tą miejscowość. Trochę zawijasów i osiągam cel. Foto Pałacu i tablicy i długa do Strzelec.
Strzelce osiągam chwilę przed 15"00. Trochę późno, ale do zachodu słońca jeszcze sporo czasu.
Miał byc tylko przelot, a skończyło się na miłej niespodziance i możliwości obejrzenia panoramy miejscowości z wieży ratuszowej z której skorzystałem.
Po zdobyciu wieży jeszcze zawijas wokół ruin pałacu hr Renarda i śmigam przez Leśnicę pod Muzeum Powstań Śląskich na Górze Św. Anny. Skorzystałem w Strzelcach to tu mi czasu brakło na zwiedzenie i skończyło się tylko na selfi z muzeum w tle i gonię pod pomnik przy Amfiteatrze. Trochę mnie tu na tym opolskim wzniesieniu nie było.
Dłuższa przerwa popasowa i myślę co dalej. Czasu za dużo nie zostało, a cel ambitny. Krapkowice - Zdzieszowice - Kędzierzyn i przez Sośnicowice do Gliwic.
Plan powrotny jednak się nie udał. Front jednak szybciej dotarł, tuż przed Gogolinem zmieniłem azymut i pognałem do Strzelec na pociąg. Zbliżający się front deszczowo - burzowy zdecydowanie ostudził moje zapędy i zaprzestałem na Ance dzisiejsze harce.
Powrót równie ciekawy. Po dotarciu na stację w Strzelach kręcę 1 h pauzę w oczekiwaniu na pociąg. Gdy już przyjechał podrzucił mnie do Gliwic. Tam już, albo jeszcze nie padało. Czekać mi się nie chciało kolejną godzinę na przesiadkę i ponownie ruszyłem rowerem. Siły i okna pogodowego starczyło do Rudy Śląskiej. Na Chebziu zapas energetyczny powoli się kończył i deszcze się na nowo rozkręciły, wiec rzutem na taśmę łapię cuga do Sosnowca co to na niego w Gliwicach miałem czekać, a tak wpadło jeszcze trochę ka-emów do dzisiejszego dystansu.
Po dotarciu do miasta mego w drobnych kroplach deszczu zjazd na kwadrat i szybkie spanie, bo na rano czeka wczesne wstawanie.