Stówka przed nocką
Niedziela, 5 lipca 2020
· Komentarze(0)
Taka trochę nie dokręcona, bo weny brakło.
Gorąca niedziela. Wiedziałem, że szaleć za bardzo nie mogę, bo jeszcze cała roboczo nocka przede mną, ale pokusa pokręcenia była spora.
Pomysły były różne ale ostatecznie pokręciłem się wokół komina na północnej granicy DG.
Wyjazd w samo południe. Na początek terenowo przez Las zagórski. Wyskakuję na Staszicu przy terminalu samochodowym i kręcę na Strzemieszyce. Testując drogę odbijam na Jamki, gdzie dobijam do czarnego Szlaku Metalurgów i za nim na Laski. Następnie spontaniczne zmienianie wariantu trasy poprowadziło mnie na Tworzeń i tamtą oto drogą lecę w kierunku Łośnia, lecz nie wpadam do trójwsi tylko odbijam w kierunku strefy na Tucznawie.
Przy okazji czynię zygzak testując jeszcze przeze mnie nie odkrytą ścieżkę pieszo-rowerową prowadzącą do Ząbkowic opodal kopalni Dolomitu. Po zagięciu docieram na Strefę i przebijam się na Tucznawę przez plac budowy uzbrajający kolejne działki pod zakłady tudzież inne hale produkcyjne.
Tworząc pętlę dzisiejszego spontanicznego przejazdu kieruję się na OSP Tucznawa i przedzierając się dawno już nie uczęszczanym odcinkiem leśnym kieruję się przez Trzebyczkę na Głazówkę korzystając ze średniego oznaczenia szlaków rowerowych gminy Łazy.
Po dotarciu do Łaz przebijam się na drugą stronę torów i kręcę na Wysoką przetestować zjazd, który miałem okazję niedawno pokonywać w druga stronę. Klimatyczna bieżnia zjazdowa na której momentalnie przekroczyłem 60 km/h. Jakbym się nieco rozpędził to 70 pewnie by przekroczyło.
Ciekawość zaspokoiłem i śmigam dalej wpadając na oznaczenie szlaku chyba różowego, którym miałem dotrzeć do Zazdrości i tam wbić się na zielony pieszy prowadzący do Siewierza.
Na wysokości linii lasu szlak się zatraca i na czuja docieram to tego punktu, gdzie szlaki się przecinają.
Czas mi się powoli kończy i przy okazji paliwo naładowane obfitym śniadaniem, więc przyszła pora nawrotki. Zielony szlak zostawiam i wpadam na czerwony Szlak Zamkowy, którym to wpadam na dąbrowskie pojezierze - dziś mega nabite zażywającą relaksu ludnością. Całe Wojkowice Kościelne zawalone zatrzymanymi na poboczu samochodami, już nie mówią o prywatnym parkingu i łączce przy samej P4. Zresztą wszędzie i przy jazie, Ratanicach i przy knajpie pod Dębami tłoczno. Chociaż na samej ścieżce jechało się całkiem płynnie. Jedynie przy plaży na P3 drastycznie musiałem zwolnić i przebić się przez tłumy łaknących słońca i wody plażowiczów.
Pojezierze zostawiam za sobą szybki przelot przez centrum DG i zjazd na kwadrat. Stówki się nie dobiło tak jak planowałem, ale i tak udało się całkiem fajną trasę ukręcić.
Godzina pauzy i prosto do pracy popracować sobie na nocnej zmianie. Piątak powrotny wpada na poczet niedzielnej włóczęgi.
Dolomity ząbkowickie od wschodniej skarpy.
Gorąca niedziela. Wiedziałem, że szaleć za bardzo nie mogę, bo jeszcze cała roboczo nocka przede mną, ale pokusa pokręcenia była spora.
Pomysły były różne ale ostatecznie pokręciłem się wokół komina na północnej granicy DG.
Wyjazd w samo południe. Na początek terenowo przez Las zagórski. Wyskakuję na Staszicu przy terminalu samochodowym i kręcę na Strzemieszyce. Testując drogę odbijam na Jamki, gdzie dobijam do czarnego Szlaku Metalurgów i za nim na Laski. Następnie spontaniczne zmienianie wariantu trasy poprowadziło mnie na Tworzeń i tamtą oto drogą lecę w kierunku Łośnia, lecz nie wpadam do trójwsi tylko odbijam w kierunku strefy na Tucznawie.
Przy okazji czynię zygzak testując jeszcze przeze mnie nie odkrytą ścieżkę pieszo-rowerową prowadzącą do Ząbkowic opodal kopalni Dolomitu. Po zagięciu docieram na Strefę i przebijam się na Tucznawę przez plac budowy uzbrajający kolejne działki pod zakłady tudzież inne hale produkcyjne.
Tworząc pętlę dzisiejszego spontanicznego przejazdu kieruję się na OSP Tucznawa i przedzierając się dawno już nie uczęszczanym odcinkiem leśnym kieruję się przez Trzebyczkę na Głazówkę korzystając ze średniego oznaczenia szlaków rowerowych gminy Łazy.
Po dotarciu do Łaz przebijam się na drugą stronę torów i kręcę na Wysoką przetestować zjazd, który miałem okazję niedawno pokonywać w druga stronę. Klimatyczna bieżnia zjazdowa na której momentalnie przekroczyłem 60 km/h. Jakbym się nieco rozpędził to 70 pewnie by przekroczyło.
Ciekawość zaspokoiłem i śmigam dalej wpadając na oznaczenie szlaku chyba różowego, którym miałem dotrzeć do Zazdrości i tam wbić się na zielony pieszy prowadzący do Siewierza.
Na wysokości linii lasu szlak się zatraca i na czuja docieram to tego punktu, gdzie szlaki się przecinają.
Czas mi się powoli kończy i przy okazji paliwo naładowane obfitym śniadaniem, więc przyszła pora nawrotki. Zielony szlak zostawiam i wpadam na czerwony Szlak Zamkowy, którym to wpadam na dąbrowskie pojezierze - dziś mega nabite zażywającą relaksu ludnością. Całe Wojkowice Kościelne zawalone zatrzymanymi na poboczu samochodami, już nie mówią o prywatnym parkingu i łączce przy samej P4. Zresztą wszędzie i przy jazie, Ratanicach i przy knajpie pod Dębami tłoczno. Chociaż na samej ścieżce jechało się całkiem płynnie. Jedynie przy plaży na P3 drastycznie musiałem zwolnić i przebić się przez tłumy łaknących słońca i wody plażowiczów.
Pojezierze zostawiam za sobą szybki przelot przez centrum DG i zjazd na kwadrat. Stówki się nie dobiło tak jak planowałem, ale i tak udało się całkiem fajną trasę ukręcić.
Godzina pauzy i prosto do pracy popracować sobie na nocnej zmianie. Piątak powrotny wpada na poczet niedzielnej włóczęgi.
Dolomity ząbkowickie od wschodniej skarpy.