Deszczowy front na horyzoncie. Weekend bez roweru. W ubiegły się udało fajnie pośmigać, a ten pauza. Dziś jakoś okno pogodowe dojazdu pracowego nie chciało współpracować. O ile na dojeździe jeszcze powiedzmy, że jechałem zaraz po ulewie i nawet woda nie dała się we znaki. To powrót zamiast odczekać dłuższą chwilę ruszyłem zaraz jak na Inwestycyjnej nieco deszcz przycichł. Zdążyłem do Traugutta dotrzeć już pikowało na nowo i tak jazda w ulewie towarzyszyła praktycznie do dojazdu na kwadrat. Wodne wdzianko nasiąknęło ale w środku pozostałem suchy, choć jadąc wrażenie miałem, że wodę mam wszędzie.
Komentarze (2)
Coś w tym jest jak się człek doszczętnie zmoczy w ulewie to od razu mu lepiej.
Witamy w klubie :-) Na powrocie praktykowałem Mojżesza :-D Fatem w kałuże i podziwiałem jak się przede mną woda rozstępuje ;-p Tylko potem w domu trzeba było rowerek opłukać z syfu. Ale warto było by poczuć się przez chwilę jak 5-cio latek :-)
Cykloturysta z Sosnowca. Od najmłodszych lat zarażany Cyklozą. (w końcu mnie dopadło)
Współorganizator Zagłębiowskiej Masy Krytycznej i innych imprez rowerowych, były działacz w Akademickim Związku Sportowym, od 2011 Prezes Klubu Turystyki Rowerowej CYKLOZA przy sosnowieckim PTTK.
Największe dokonanie:
Wyprawa rowerowa Sosnowiec - Władysławowo - Sosnowiec (28.07-10.08.2012), 14 dni niezapomnianych wspomnień na dwóch kółkach,
nieco mniejsze dokonania:
21-24.07.2015 urlopowo Od Kielce po Lublin (Kielce, Kurozwęki, Ujazd, Sandomierz, Kazimierz Dolny, Nałęczów, Lublin)
17-23.08.2015 Rowerowy objazd dookoła Województwa Ślaskiego
11-17.07.2016 Po Kaszubskim Parku Krajobrazowym