Poranny pierd motyla.
Niedziela, 24 listopada 2019
· Komentarze(0)
Sobota nie rowerowa za sprawą przewodnickiego wyjazdu szkoleniowego po Sanktuariach.
Dziś potrzebowałem kopa na rozruch do działania. Wybór padł na rower - kawa nie pomogła. Zaraz jak się widno zrobiło szybka rundka w celu przewietrzenia mózgownicy.
Wokoło wszystko oszronione. Głowa przewietrzona i jakby mniej nawalała więc można było przysiąść do nielubianej papierologii. Aż żal jak zwykle bo za oknem słonecznie. Ale cóż kiedyś trzeba nadrobić zaległości. Ehh.
Systematyczność nie jest moją mocną stroną.
Dziś potrzebowałem kopa na rozruch do działania. Wybór padł na rower - kawa nie pomogła. Zaraz jak się widno zrobiło szybka rundka w celu przewietrzenia mózgownicy.
Wokoło wszystko oszronione. Głowa przewietrzona i jakby mniej nawalała więc można było przysiąść do nielubianej papierologii. Aż żal jak zwykle bo za oknem słonecznie. Ale cóż kiedyś trzeba nadrobić zaległości. Ehh.
Systematyczność nie jest moją mocną stroną.