Cyklozowy Łeverest, odprowadzanie i powrót w strugach deszczu
Poranek przywitał mnie słoneczkiem. Śniadanie i ruszam na miejsce zbiórki zgarniając po drodze Grześka.
Na miejscu już kilka duszyczek. Czekam do 9:00 i ruszamy na Będzińskie podziemia. Następnie wdrapujemy się na wieżę Zamku.
Po krajoznawczym początku przyszła pora na eksplorację. Limita nie było, więc musiałem jechać trasę z pamięci. Do tego to mam pamięć dobrą i jak po sznurku poprowadziłem grupę szlakiem, który z Adamem i Krzyśkiem opracowaliśmy dwa tygodnie temu.
Wdrapujemy się na Dorotkę, następnie zdobywamy szczyt Bukowej Góry, a po godz. 15:00 zdobywamy Łeverest najwyżej położony punkt w Dąbrowie Górniczej.
Po ciężkiej wyrypie zjazd do Parku w Kazimierzu, gdzie oficjalnie kończymy. W mniejszym gronie przedostajemy się do Parku Hallera, gdzie uzupełniamy płyny, a mnie przyszło wymienić dętkę, bo zaś na finiszu udało mi się kapcia złapać. Wcześniej na początku pomagałem Grześkowi w tej samej czynności.
Miał być dla mnie już koniec wojaży, ale jakoś z Krzyśkiem zachciało nam się klubowiczów mysłowickich odprowadzić. To też uczyniliśmy. Nawrót przy kościele w Mysłowicach i zjazd do Centrum Sosnowca na kawusię przy Kiepurze. Chwilka na pogaduchy i pora wracać.
Ledwo tyłki ruszyliśmy, a tu z kilku kropel rozkręcił się dość intensywny deszcz i zaś mokry do domu wracam. Zachciało mi się objazdu.