Bo doba jest za krótka.
Środa, 3 sierpnia 2016
· Komentarze(0)
Kolejny z wolnych dni od pracy, który obfituje w sporo innych zajęć.
Środa dla mnie zaczęła się dość wcześnie, bo jak na dzień wolny budzik dzwoni mi 6:30. Wstaję ogarniam się i godzinę później dosiadam Meridiana.
Na początek śmigam do Kato na dworzec zapunktować u teściowej i "wsadzić ją" do właściwego pociągu jadącego do Stolicy. Tak się składa, że jak ma jechać gdzieś dalej sama, zwłaszcza pociągami to dostaje paniki. Wiec jako dobry zięć stanąłem na wysokości zadania i pomogłem w potrzebie.
Nawrotka do Sosnowca, gdzie w Oddziale dokuję się na przeszło godzinę w celu uzupełnienia protokołu, po czym kręcę dalej na Dańdówkę przejąć od Waldiego jego soczek z gumijagód. Żeby nie było bezprocentowy.
Powrót na kwaterę. Przebierka w roboczy ciuch i zabieram się za część drugą serwisowania Adamowego roweru. Poprzednio rozkręcanie, czyszczenie, smarowanie, a na dzisiaj zostało tylko i aż poskręcanie wszystkiego w całość i wymiana z regulacją przerzutek i hamulców.
W międzyczasie od roboty mnie odciągnęli co by im pomóc roznieść ulotek reklamowych z marketu. Uporawszy się ze wszystkim dzień prawie się skończył. Wpadam do domku na kolację i jeszcze wieczorna rundka tuż przed zamknięciem do Decathlonu i Auchana.
Sporo zajęć i praktycznie mało czasu na chill. Mogli by do dnia dołożyć ze dwie godzinki :D
A na deser katowicki mural, który jakoś wcześniej nie wlazł mi w ślipia.
Środa dla mnie zaczęła się dość wcześnie, bo jak na dzień wolny budzik dzwoni mi 6:30. Wstaję ogarniam się i godzinę później dosiadam Meridiana.
Na początek śmigam do Kato na dworzec zapunktować u teściowej i "wsadzić ją" do właściwego pociągu jadącego do Stolicy. Tak się składa, że jak ma jechać gdzieś dalej sama, zwłaszcza pociągami to dostaje paniki. Wiec jako dobry zięć stanąłem na wysokości zadania i pomogłem w potrzebie.
Nawrotka do Sosnowca, gdzie w Oddziale dokuję się na przeszło godzinę w celu uzupełnienia protokołu, po czym kręcę dalej na Dańdówkę przejąć od Waldiego jego soczek z gumijagód. Żeby nie było bezprocentowy.
Powrót na kwaterę. Przebierka w roboczy ciuch i zabieram się za część drugą serwisowania Adamowego roweru. Poprzednio rozkręcanie, czyszczenie, smarowanie, a na dzisiaj zostało tylko i aż poskręcanie wszystkiego w całość i wymiana z regulacją przerzutek i hamulców.
W międzyczasie od roboty mnie odciągnęli co by im pomóc roznieść ulotek reklamowych z marketu. Uporawszy się ze wszystkim dzień prawie się skończył. Wpadam do domku na kolację i jeszcze wieczorna rundka tuż przed zamknięciem do Decathlonu i Auchana.
Sporo zajęć i praktycznie mało czasu na chill. Mogli by do dnia dołożyć ze dwie godzinki :D
A na deser katowicki mural, który jakoś wcześniej nie wlazł mi w ślipia.