DPD - z wiatrem i pod wiatr
Sobota, 30 stycznia 2016
· Komentarze(0)
Kategoria praca
Jak to po Warszawie człowiek miał mieć wolne, a tu telefon po 8:00, że mam się stawić na Morawie.
No cóż jak trza to trza. Śniadanie, odzienie i w drogę. Na wylocie koło Makro, ktosik na mnie tita, spoglądam za szybę, a tam Doms w swoich czterech kółkach. Układ świateł sprawił, że tylko było odmachnięcie ręki na cześć i każdy w swoją stronę.
O ile ruch samochodów za bardzo mi nie przeszkadzał to wiatr okropnie dawał się we znaki. Jedynie pocieszał mnie fakt, że z powrotem może być lepiej.
Tak też się stało, po montażu stoiska w centrum kongresowym wracam szybko na bazę i sunę do domu identyczną drogą, by zdążyć na spacer po Lasku Zagórskim. Wiatr mi sprzyja przez co udaje się sporo podgonić i z powrotem w domu jestem chwilę po 14:00.
Znów przebierka i z Martyną ruszamy w poszukiwaniu grupy marszowej. Udaje się dość szybko, dogoniliśmy ich tuż za wejściem do Lasku.
No cóż jak trza to trza. Śniadanie, odzienie i w drogę. Na wylocie koło Makro, ktosik na mnie tita, spoglądam za szybę, a tam Doms w swoich czterech kółkach. Układ świateł sprawił, że tylko było odmachnięcie ręki na cześć i każdy w swoją stronę.
O ile ruch samochodów za bardzo mi nie przeszkadzał to wiatr okropnie dawał się we znaki. Jedynie pocieszał mnie fakt, że z powrotem może być lepiej.
Tak też się stało, po montażu stoiska w centrum kongresowym wracam szybko na bazę i sunę do domu identyczną drogą, by zdążyć na spacer po Lasku Zagórskim. Wiatr mi sprzyja przez co udaje się sporo podgonić i z powrotem w domu jestem chwilę po 14:00.
Znów przebierka i z Martyną ruszamy w poszukiwaniu grupy marszowej. Udaje się dość szybko, dogoniliśmy ich tuż za wejściem do Lasku.