DPD
Wtorek, 10 września 2013
· Komentarze(0)
Chyba już swoje wykręciłem w tym roku, a bynajmniej koniec jazdy z taką częstotliwością jak od początku roku.
Weekend bez roweru spędzony w robocie, całe dwa dni przesiedziane na Summer Cars Party na Muchowcu, kto mnie odwiedził miał okazję przetestować na własnej skórze właściwości masujących fotelików.
Poniedziałek wolne od roboty ale w zamian dzień przeleciał na wizytach w Służbie Zdrowia. Zaczęło się od Ligoty potem sporo czasu więc z buta przez Hałdę Załęską na Tysiąclecie do następnej Poradni. Taki skromny 1.5 h spacerek.
Dziś wreszcie powrót na koło. Pobudka jakość tak dziwnie przed budzikiem i na nogach już po 6:00 więc kupa czasu do wyjścia. Spoglądam za okno, a tam biało; albo śnieg albo przyjdzie mi jechać w gęstej mgle. Warunki na drodze ograniczające widoczność więc wyjazd na spokojnie 10 min przed normalnym wyjazdem. Zestaw ubraniowy na długo plus czapeczka pod kask.
Trasa na Morawę standardową trasą. Faktem trochę na zwężce zygzakiem trzeba było jechać i ewakuować się z zamkniętego lewego pasa z uwagi na wyłaniające się z mgły jadące z przeciwka koparki.
Z biegiem dnia mgła się straciła i pojawiło się słoneczko. Powrót już w lżejszym wariancie ubraniowym lekkim objazdem przez Stawy Hubertus, odcinek czerwonego szlaku od Ostrogórskiej do Mikołajczyka. Dalej zawijam zobaczyć czy Waldi walczy na działce ale go nie ma więc już od Dańdówki prosto do domku.
Po południu mała dokrętka po zaopatrzenie większozakupowe do Reala i z powrotem. W obu przypadkach na pusto DO i pełnymi sakwami Z 2 km etapy sparingów z wąskimi oponkami. To by było na tyle rowerowych harców znów dwa dni w trasie. Może w weekend coś się wymyśli.
Weekend bez roweru spędzony w robocie, całe dwa dni przesiedziane na Summer Cars Party na Muchowcu, kto mnie odwiedził miał okazję przetestować na własnej skórze właściwości masujących fotelików.
Poniedziałek wolne od roboty ale w zamian dzień przeleciał na wizytach w Służbie Zdrowia. Zaczęło się od Ligoty potem sporo czasu więc z buta przez Hałdę Załęską na Tysiąclecie do następnej Poradni. Taki skromny 1.5 h spacerek.
Dziś wreszcie powrót na koło. Pobudka jakość tak dziwnie przed budzikiem i na nogach już po 6:00 więc kupa czasu do wyjścia. Spoglądam za okno, a tam biało; albo śnieg albo przyjdzie mi jechać w gęstej mgle. Warunki na drodze ograniczające widoczność więc wyjazd na spokojnie 10 min przed normalnym wyjazdem. Zestaw ubraniowy na długo plus czapeczka pod kask.
Trasa na Morawę standardową trasą. Faktem trochę na zwężce zygzakiem trzeba było jechać i ewakuować się z zamkniętego lewego pasa z uwagi na wyłaniające się z mgły jadące z przeciwka koparki.
Z biegiem dnia mgła się straciła i pojawiło się słoneczko. Powrót już w lżejszym wariancie ubraniowym lekkim objazdem przez Stawy Hubertus, odcinek czerwonego szlaku od Ostrogórskiej do Mikołajczyka. Dalej zawijam zobaczyć czy Waldi walczy na działce ale go nie ma więc już od Dańdówki prosto do domku.
Po południu mała dokrętka po zaopatrzenie większozakupowe do Reala i z powrotem. W obu przypadkach na pusto DO i pełnymi sakwami Z 2 km etapy sparingów z wąskimi oponkami. To by było na tyle rowerowych harców znów dwa dni w trasie. Może w weekend coś się wymyśli.