Był pomysł na setkę, ale się okoliczności zmieniły i wyszła tylko połowa stówki.
Mimo to i tak się pokręciło po dawno nie uczęszczanych miejscówkach.
Na początek poranny dojazd dopracowy,
Po pracy miała być od razu dalsza trasa, a skończyło się na nadgodzinie i konieczności chwilowego powrotu na kwadrat.
Zabieram z domu rozliczenie wycieczki i śmigam do Oddziału.
Uporawszy się z niespodziewanymi zadaniami ruszam na krótszą rundę.
Błąkanina a to Stawiki, następnie Park Tysiąclecia, skąd dalej postanawiam zbadać niedawno odkrytą drogę rowerową po nieczynnym nasypie kolejowym na Milowicach.
Gdy już zaktualizowałem bazę nowych ścieżek w mieście odbijam do Czeladzi. A tu Park Grabek, skąd zmierzam pod Strusie i próbuję się przebić wzdłuż Brynicy pod kładkę na Przełajkę. Singielek z którego kiedyś korzystałem już nie zachęca do jazdy i skończyło się na przedzieraniu się przez wysoką trawę i pokrzywy. Granicą Czeladzi dobijam na Rozkówkę. Limit wspominał, że ją odnowili, więc do grodzieckiego parku ruszyłem.
Trochę zawijasów po Parku, skąd pod dawny Pałac Ciechanowskich, obecnie DPS. Czas się kończy więc zjazd z Dorotki pod Pałac Mieroszewskich i za drogą żelazną W-W. Pod sosnowiecki Pałac Ślubów. Rundka przez Środulę i zjazd na kwadrat.

Przedrosołowa rundka na trasie kwadrat - Będzin - wały Przemszy - zielona - P4 - P3 - DG - kwadrat. Na więcej weny nie było. Jutro może sobie odbije.

Wróciwszy ze spływu jakoś mi czegoś brakowało, więc szybka runda przed snem. Kwadrat - Środula - Centrum - Dańdówka - Kwadrat.

Dziś po raz dwunasty i zarazem pierwszy z moim udziałem oddziałowy spływ pontonowy rzeką Białką na dystansie Lelów zalew - Biała Wielka stary młyn.
W sumie to mój drugi spływ pontonowy tą rzeką. W 2018 roku miałem okazję się na tym dystansie wodować w ramach klubowego wyjazdu integracyjnego.
Po krótkim, ale treściwym w atrakcje spływie głównie to przeskakiwanie pod lub nad powalonymi drzewami spacer po centrum Lelowa i powrót do domu.

Jeszcze deszczowo na dojeździe, powrót przy podmuchach wiatru.

Dziś Zenit poszedł w ruch. Jak na różnej intensywności opady udaje się wstrzelić z przejazdem, gdy nieco lżej popadywało. Zestaw na długo z częściowym wariantem przeciwdeszczowym. Jak na tyle wilgoci to całkiem ciepło w czasie jazdy. Bez zbędnych zawijasów na trasie klasyka.

Przyszedł sierpień, przyniósł chłodniejszy poranek. Długi zestaw na dojeździe. Powrót zaginany już w letniej warstwie odzienia.

Po wczorajszym deszczu dziś dużo lepiej i mogłem nieco zagiąć.
Wczesnoporanny dojazd pracowy. Jak to ranka szybko mija i nim się obejrzałem koniec szychty.
Plan na objazd to wizyta w jaworznickim pttk i podrzucenie książeczek do weryfikacji. Dojazd przez Jęzor, Dąbrowę Narodową, OST i velo. Powrót przez Geosferę, Maczki i Julek.

Jak już człowiek może sobie pozwolić na nieco więcej około kominowego objazdu to się aura buntuje i deszczem z nieba atakuje.

O ile dojazd i wyjście z pracy na sucho to jak już przyszło się spotkać z Krzyśkiem i jego zięciem to się niebo zaniosło burzową chmurą i plan wypadu na małe co nieco do Ratanic lub Chrobakowego uległ dużej modyfikacji. Skończyło się na domowej wizytacji i odczekaniu jak łaskawie wodę zakręcą i będzie się dało na sucho na kwaterę wrócić.