czyli początek miesiąca z przytupem.
Trasa:
w grupie: Sosnowiec - Mysłowice - Imielin - Chełmek - Gorzów - Wiślana Trasa - Rowerowa - Zator - Spytkowice - Brzeźnica - Skawina.
cz. 2, sam: Skawina - Radziszów - Jurczyce - Skawina - Tyniec - Skawina - Jeziorzany - Wołowice - Czernichów - Kłokoczyn - Rusocice - Kamień - Mirów - Alwernia - Regulice - Bolęcin - Chrzanów - Jaworzno - Sosnowiec.
Generalnie pogoda idealna, a ja mam kilka dni przerwy między jedną, a drugą pracą, to korzystam.
Pobudka 5:30, piekarnia, zapas jedzenia na drogę, przydatne mapki i ruszam na 7:00 pod Oddział, skąd staruje cyklozowa grupa jadąca w Bieszczady w ramach Cyklicznego Wypadu w Polskę. Żebym wiedział, że mi się tak sprawy prywatne potoczą, to pewnie i ja bym się zabrał na tydzień, ale trudno. Bieszczady jeszcze nie dla mnie.
Docieram na miejsce chwilę przed 7:00. Jest już Limit, Monia, Tomek, Witek, czekamy jeszcze na Maćka i drugiego Tomka i ostatecznie Domina. Wszyscy w komplecie. Foto i Limit proponuje mi, abym pociągnął grupę do Imielina, bo najlżejszy tonażowo jestem. 20 stopni na starcie i wiatr w plecy.
No to w drogę. Sprawnie pokonujemy Mysłowice. W Imielinie, jak to w Imielinie o tej porze korek na długości całej mieściny od jednej i od drugiej strony. Jest ścieżka to pod centrum jedziemy bezkolizyjnie. Potem trochę w tłoku samochodów przebijamy się do Chełmka, skąd odbijamy na Gorzów i wjeżdżamy na wały Wisły, którymi udajemy się do Zatora. Na Rynku ja się podbijam w Informacji, a reszta się chłodzi. Tu miałem się odłączyć, ale czas dobry to decyduję się dobić do setki i kręcę z ekipą krajową 44 do Skawiny. Około 13:00 wpadamy na Rynek. Limit kręci do rowerowego po nowe opony, bo te co zakupił okazuję się wadliwe i strasznie mu się kiepsko jedzie, szczególnie, że jako jedyny jedzie z 3 kołem. Ja w ten czas idę po pieczątkę do Wydziału promocji i rozwoju. Pieczątki nie mieli, ale za to dostałem gifty dla ekipy w postaci mapek okolicy i opasek odblaskowych. Przerwa na popas i się żegnamy. Ekipa dalej w kierunku Zakliczyna, a ja w swoim kierunku.
Zainspirowany mapką udaję się do Radziszowa obejrzeć tamtejszy Dwór Dzieduszyckich. Jest IT to i się podbijam. Foto obiektu i za niebieskim szlakiem kręcę do Jurczyc związanych z Hallerami. Niestety Izba Pamięci zamknięta, a dwór rodziny Hallerów niedostępny dla zwiedzających. Szkoda. Wracam do Skawiny, gdzie chciałem jeszcze zahaczyć o Muzeum Regionalne. Nieduża ekspozycja, ale ciekawa. Łapię pieczątkę i kręcę do Tyńca, do Opactwa Benedyktynów. Kolano daje się lekko we znaki. Podbijam się w książeczce zamków i nagle olśnienie, gdzie jest ogólny notes z pieczątkami. Zaskok został w Muzeum w Skawinie. Dobrze, że niedaleko. Więc nawijka. Jest zguba. Modyfikuję trasę. Kręcę na wały w poszukiwaniu przeprawy promowej. Najbliższą znajduję w Jeziorzanach.
Z drugiej strony Wisły kręcę do Czernichowa w odwiedziny do Szkoły Rolniczej z którą związana jest krótka historia mojego życia.
Pora najwyższa wrzucić treści na ruszt. Docieram do Pizzerii, gdzie mają i normalne dania objazdowe. Już mam zamawiać i płacić, a tu w gotówce przeciąg, a kartą nie można. Wracam się pod kościół, gdzie był bankomat. Kolejne olśnienie. Karta została się w domu, no ładnie. Kończy się na tym, że ląduje w cukierni i wciągam pożywną kruchą babeczkę z owocami i popijam izotonem. Na jakiś czas starczy. Kręcę dalej. Tuż przy rzece jedzie się po równym, ale od Kamienia zaczyna się rzeźbienie. Kolejny pitstop zaliczam na starym Rynku w Alwerni oraz w Muzeum Pożarnictwa. 19:00 na zegarze.
Kolejny wysiłek czekał na mnie tuż przed Nieporazem. Oj ten podjazd dał się we znaki. Na rezerwach docieram do Chrzanowa. Ostatnie grosze wydaję w Żabce na muffinę i zapiekankę. Akumulator naładowany. Ostatni rzut to przelot przez Jaworzno. Na Rynku odbijam na Geosferę i dalej na Maczki, skąd już ostatnia prosta przez Porąbkę na Zagórze. Dwusetka strzeliła. Zmęczony, ale zadowolony wtaczam się do domu. Chwila na rozprostowanie pleców kończy się pobudką dopiero nad ranem. Jutro lajcik i w sobotę, atak na kolejny pro dystans.
START
PRZEGRUPOWANIE
RADZISZÓW - DWÓR
TYNIEC
PŁYNIEMY
SAMOSTRZAŁ